Cozy

Już od progu restauracji Cozy można stwierdzić, że zasługuje na swoją nazwę – jest przytulna. Wygodne krzesła z miękkim obiciem, drewniane stoły, stonowane kolory i duże stare okiennice, przez które można obserwować ulice. Jednak gdy na chwilę przestaniemy śledzić życie wileńskiego Dominikonu okaże się, że w tym ciepłym wnętrzu przytulnego Cozy dzieją się też rzeczy nie pasujące do atmosfery zwyczajnej restauracji z drewnianymi stołami. Takie jak chociażby niepokojące obrazy, przedstawiające sceny z pogranicza rzeczywistości i świata, bo ja wiem, duchów? Tego popołudnia, gdy gościliśmy w Cozy niezwyczajność potęgowana była przez lecący w tle sountrack do „Twin Peaks”. Muzyka Angelo Badalamentiego, zasypane śniegiem ulice wileńskiej starówki i postacie z obrazów spozierające na nas przenikliwym wzrokiem wprowadziły klimat, którym upajalibyśmy się pewnie dłużej, lecz na ziemię sprowadziło nas burczenie żołądków, wszystkich trzech na raz.

Szybki rzut okiem na kartę dań i potrawy wybrane. Oferta dnia łączyła w sobie dwie rzeczy, na które akurat miałem ochotę – zupę pomidorową i kawałek kurczaka. Kurczak mógłby być przyrządzony z czymkolwiek, ten akurat był w formie polędwiczek z piersi z kuskusem. Dziewczęta wybrały gazpacho, może też miały ochotę na pomidory, może wspominały Barcelonę, może było im za gorąco i chciały zimne danie. Choć uwielbiam tę potrawę perspektywa przyjęcia czegoś chłodnego jako pierwsze danie nie bardzo mnie pociągała. Potem oczywiście im zazdrościłem, bo gazpacho wyglądało świetnie, a smakowało ponoć jeszcze lepiej. Zadowoliłem się wyjedzeniem z talerza Soni posiekanego jajka, czerwonej papryki i ogórka. Na moją pomidorówkę nie można narzekać, ale jedyne co mógłbym o niej napisać, a co nie zawiera się już w słowie „pomidorowa”, to obecność w tej zupie grzybów. Drugie danie za to oczarowało od pierwszego kęsa. A nawet spojrzenia, bo mój kurczak z kuskusem został podany w wyjątkowo ładny sposób. Wyjątkowo jak na kilka litów, które kosztował. Wiadomo – je się głównie oczami. Oczy same mrużyły się z zadowolenia. Hana wzięła lasange, ponoć też świetną, a Sonia gnocchi – a jakże, przepyszne. Najedzony klan kierunkowy zgodnie stwierdził, że będzie tam wracał. Chociażby, żeby spróbować drinka o nazwie Big White Motherfucking Russian czy Fidel Castro.

Cafe-Restaurant Cozy and DJ Bar
Dominikonu 10
http://www.cozy.lt/
http://www.facebook.com/cozy.vilnius#!/cozy.vilnius?v=wall
kuchnia: fusion

0 komentarze:

 
design by suckmylolly.com : images (c) historypicks.com