lwr:
Delikatesy Teatru Rozmaitości. Piękna nazwa lokalu. Konotuje, że sztuka z wyższej półki w sklepie. I te rozmaitości – duży wybór, jak w chwilę po dostawie towaru.
A ja pamiętam tylko biel. Śnieżnobiałe kafelki, ściany, płytki podłogowe, kujące tą bielą w oczy powierzchnie stolików (metr kwadratowy każdy), biały plastik oparć krzeseł i białą mgłę wiszącą za oknami. Dużymi oknami, wychodzącymi na szare podwórko. Prawdopodobnie szare, bo spod mlecznej zawiesiny wystawał tylko chodnik, mokry i szary właśnie. Nawet malunki na ścianie na przeciwko baru zamazane białą farbą.
Prawie Plac Unii Lubelskiej. Jeszcze przed chwilą ciepłe kłucie w sercu związane z przejeżdżaniem przez Plac Zbawiciela lub zimne kłucie w dupie wywołane podchodami od strony Puławskiej. Zresztą – lokalizacja jest znana: budynek Teatru Rozmaitości. Znów obcujemy z kulturą. Nie ma lekko – że przyjść, wypić, zapłacić i kurs na łóżko (1, 60 w taryfie nocnej, z VAT i z KAC). Nie. Tu pojawiamy się, bo są atrakcje. Inne niż tylko obecność alkoholu podparta obecnością znajomych. A!_TR_AKCJE - przez duże A i z wykrzyknikiem to organizowany przez miesięcznik Aktivist cykl imprez, w ramach których uczestniczyć można było w polskiej premierze „Królika po berlińsku” lub porozmawiać z Jackiem Borucuchem, co to nakręcił film „Wszystko co kocham”. Atrakcyjne są też imprezy typu IV Festiwal Równych Praw do Miłości i jego odblask w mlecznych wnętrzach Delikatesów w postaci show La Luny i Rossity Perez z piosenkami z filmów Amodovara. Cykl AUDIO.TR przedłużający misję radiowej Dwójki i prezentujący niespodziewanie atrakcyjne oblicze muzyki klasycznej (Stockhausen się kłania, John Cage nie tylko jako teoretyk i np. Haydn na dokładkę) – nielicha rzecz. Licho nie śpi też na projekcjach filmowych – dzięki współpracy z Gutek Film w Delikatesach możemy za niewielką cenę obejrzeć nowości z katalogu tego dystrybutora. Żadne odgrzewane kotlety, a świeżynki w postaci jak „Ricky” Ozona, czy „Była sobie dziewczyna” na podstawie uwielbianego u nas Hornby’ego. I koncerty, atrakcyjne: zagrali tam m.in. french touchowi French Kiss, funkujący Łąki Łan, kameralnie punkująca Julia Marcell. Działo się dziesiątki innych rzeczy, których nie wymienię, bo nie pamiętam /nie mogę znaleźć wpisu o tych wydarzeniach na blogu Delikatesów /nie uczestniczyłem Imprezy odbywają się zarówno w samych Delikatesach, jak i w podporządkowanej im sali teatralnej/koncertowej. Dużo się dzieje w tych moich mlecznych Delikatesach. Jednak, kiedy przychodzę tam na kawę w niedzielne popołudnie jedynym świadectwem tego dziania się są porozrzucane na parapecie, białym parapecie, ulotki zajawiające imprezy przyszłe i uświadamiające te, które się już odbyły. Jest spokojnie. Piję kawę i rozważam zamówienie pasty, sałatki, czy kanapki. Mam pewność, że ta ostatnia opcja to w miarę obfity posiłek, bo widzę jak nafaszerowana parmezanem i suszonymi pomidorami bagieta niknie w ustach okularnika zajmującego sąsiedni stolik. Rezygnuję i zamawiam kolejną kawę. Bo przecież nie chce mi się jeść, bo przecież sycę się widokiem siarczystego podwórka przy ulicy Emila Zoli. Popijam moją czarną kawę, bez mleka. Bo mleczne jest szkło osłaniające Delikatesy przed harmidrem Marszałkowskiej. Spokój. Kultura. Biała paczka Mallboro Light i dobra wentylacja.

han:
W zasadzie niedawno otwarte. Po raz pierwszy znaleźliśmy się tam z okazji wykładu o „pornografizacji holocaustu” (który prowadziła zresztą jakaś podopieczna Sierakowskiego). Mieliśmy wtedy okazję zobaczyć salę, która miała przeobrazić się później w salę klubową (przynajmniej tak stało się na oficjalnym otwarciu), a także w zasadzie autonomiczną salę, która funkcjonuje jako kawiarnia, czy też bar. Otwarcie w formie regularnej imprezy, dużo ludzi, wszędzie czyjeś rzeczy, szatnia praktycznie nie funkcjonująca. Przy tylnym wyjściu na podwórko jakieś ściśnięte tłumy, które uciekły na papierosa, gdyż w prawie całym lokalu (oprócz „kawiarni”) oczywiście zakaz palenia. Wystrój jakiś sterylny, jasno, biało, kafelki. W „kawiarni” dosyć tanie napoje, całkiem niezłe kanapki, kawa... No i można palić. Całe miejsce bardzo duże, choć mimo to, kolejki w dniu otwarcia były zatrważające (prawie jak po mięso za komuny). Prócz kanapek w Delikatesach można również znaleźć szeroki wachlarz jedzenia innego rodzaju, sałatki, makarony, etc (podawane przez obsługę o smutnych minach). Jednak wino zamawiane w kieliszkach, kategorie: czerwone, białe. Zagadką pozostaje wciąż jednak nazwa lokalu.
Delikatesy.tr
Marszałkowska 8
22 480 80 18
http://www.delikatesytr.blog.pl/
0 komentarze:
Prześlij komentarz