Mielżyński



Na Burakowskiej. Miejsce o niezachwianej reputacji (tuż obok, salon Jagi Hupało.). Sam lokal przestronny. Półki przy ścianach do sufitu obstawione winami, dodatkowo, mnóstwo skrzyń, porozstawianych nonszalancko i niedbale. Skromnie, głównie drewno. Prostota, słowo klucz (reputacja zobowiązuje). Swoją drogą, to samo dotyczy większości gości. Jedzenie fantastyczne, przychodząc tam można się obyć nawet bez wina. Przede wszystkim desery (jeżeli siedzi się w środku, warto pochwalić szefa kuchni, gdyż w przeciwnym razie może się obrazić). Obsługa bardzo miła. Dba nawet o trzeźwość (niektórych) klientów. Co prawda, tutaj zdania są podzielone; jedna anegdota mówi o kelnerze, który odmówił przyjęcia zamówienia złożonego przez trzy osoby na kolejne trzy flaszki Chianti, po uprzednim osuszeniu czterech. Druga; o pracownikach wydawnictwa, którego nazwy nie wspomnę, którzy w ciągu dwóch godzin zdążyli uwalić się do nieprzytomności, tłumacząc się później zamieszaniem z rezerwacjami (do tej pory nikt nie wie, o co dokładnie chodziło). Jeżeli chodzi o muzykę, dominuje smooth jazz. Mielżyński szczególnie przyjemny jest na wiosnę, lub w lecie, kiedy na zewnątrz wystawiane są stoliki. Jednak jeżeli chodzi o wina, należy wiedzieć, dokładnie czego się chce, w przeciwnym wypadku można się spotkać z lekką dezaprobatą.

Sklep i Wine Bar Mielżyński
Stara Fabryka Koronek, ul.Burakowska 5/7
http://www.mielzynski.pl/

0 komentarze:

 
design by suckmylolly.com : images (c) historypicks.com